Lekarz to niedoceniany we współczesnym świecie globalizacji internetowej wymiany informacji. Dziś leczymy się sami. Z dostępem do niesprawdzonych informacji, leków, których składu nie znanymi i skutków ubocznych jakie mogą nam grozić po ich użyciu. To wynika z tego, że sami wiemy lepiej i nawet nie czytamy żadnych ulotek.
A lekarzy jest w Polsce coraz mniej. Boleśnie przekonałam się, gdy dwóch pediatrów w naszej poradni porwała wirusowa infekcja, którą nabawili się przyjmując wyczerpani w swoich gabinetach. Dzieci chorują często -wynika to z nieobecności w przedszkolach i w szkołach. Zarażają się, bo ich odporność dopiero się kształtuje. Do tego wchodzi niezdrowe jedzenie, brak ruchu na świeżym powietrzu i sprzyjający klimat domowych posiedzeń czy to przed telewizorem czy komputerem.
A pediatra to niedoceniany lekarz małego pacjenta. Zarabia najmniej i też nie jest wybieraną specjalizacją wśród medyków, którzy po ciężkich 5 latach studiowania medycyny musieliby posiadać empatię do dzieci.
Dziecięcy pacjent jest skomplikowaną postacią w gabinetach lekarskich, często odmawia współpracy i na dzień dobry widząc biały fartuch lekarza potrafi wrzeszczeć i płakać przez całą wizytę. Męczarnia dla lekarza, dziecka i rodziców. Dlatego takie sytuacje potrafią zniechęcić praktykantów pediatrii.
Lekarz nauczy się języka obcego i wyjedzie znosić horror gdzieś indziej, ale za stanowczo większa kasę. Polska traci sama z siebie pieniądze na bezpłatną edukację lekarzy,a na koniec oni nie czują obowiązku pozostania w naszych przychodniach czy szpitalach. Bo nikt ich finansowo nie docenia. A w życiu oprócz tytułu i prestiżu liczą się przede wszystkim pieniądze.